
Po deklaracjach Fedu o potencjale tkwiącym w cyfrowym pieniądzu i przymiarkach do stworzenia własnej elektronicznej waluty oraz raporcie na temat bitcoina w wykonaniu Europejskiego Banku Centralnego, nad tematem kryptowaluty pochyla się Bank of England.
Małą burzę wywołał fragment publikacji banku narodowego Anglii, który brzmiał: „co prawda istniejące cyfrowe waluty mają wady, które czynią je mocno zmiennymi, technologia, na której się opiera zdradza wyraźny potencjał. Prowokuje to pytanie, czy banki centralne powinny skorzystać z pomysłu dystrybuowania cyfrowej waluty”.
Pomysł BoE nie jest oczywiście nowy, ale trzeba tu zaznaczyć, że Wyspy Brytyjskie są bardziej podatnym gruntem na nowości w dziedzinie bankowości niż Stany Zjednoczone. Przede wszystkim dlatego, że sam system płatności bezprzewodowych w USA wciąż opiera się na kartach z paskiem magnetycznym, podczas gdy na całym świecie karty wyposażone są już w elektroniczny chip. Cyfrowa waluta (z racji, że jej wydawcą miałby być bank centralny, należy zrezygnować z terminu ‚kryptowaluta’) zyskałaby stabilność kursu wymiany (czy może raczej kupna waluty), a z racji, że algorytm pozyskania byłby autorstwa Bank of England, pieniądz pozostałby częścią oficjalnego systemu płatności.
Na pierwszą cyfrową walutę wydawaną przez bank centralny musimy już poczekać. Czy alternatywa oferowana przez system finansowy okaże się na tyle kusząca, by przebić obietnicę tajności transakcji bitcoina? Tego dowiemy się dopiero, kiedy USA, Unia Europejska czy Anglia (a może niespodziewanie jakieś inne państwo?) wprowadzi jako pierwsze elektroniczny pieniądz na finansowe salony.