
…co prawda jego upadek oznacza paradoksalnie dramatycznie zwiększenie jego ceny, ale wydarzenia na rynku walutowym 15. stycznia z miejsca przeszły do historii. Efekt? Podobny jak po zrzuceniu bomby atomowej. Mało kto chce podnosić głowę.
Amplituda kursu CHF/PLN wyniosła 2.60 zł. Oznacza to, że dla kredytobiorców, którzy zaciągnęli pożyczkę w latach taniego franka, kiedy utrzymywał się w okolicach niewiele ponad 2 zł, cena waluty wzrosła o ponad 100 procent. Wartość kredytów denominowanych przekracza kolejne granice, niejednokrotnie przewyższając wartością przedmiot kredytów (np. nieruchomości).
Osoby, które najwięcej straciły na tym skoku dziś wstrzymują oddech w oczekiwaniu na reakcję polityków. Podczas gdy w Hiszpanii, Chorwacji oraz na Węgrzech wprowadzano przepisy regulujące pomoc dla osób spłacających kredyty walutowe, polskie władze monetarne przekonywały, że nie ma u nas zagrożenia spłacalności pożyczek w walutach obcych, a rynek denominowanych kredytów ma się dobrze.
Dziś zarówno politycy, jak i pożyczkobiorcy stają przed dużym problemem. Zamiast jednak liczyć na pomoc rządu, kluczowe jest wzięcie spraw we własne ręce. Przede wszystkim szukać oszczędności, gdzie się da. Największym źródłem oszczędności jest natomiast internetowa wymiana walut. Być może niedoceniana lub ignorowana przez tych, którzy nie cierpieli nawet przez franka na poziomie 3.50 zł. Jest to możliwe – mimo oczywistego skoku szwajcarskiej waluty, kredyty walutowe cały czas udzielane były na preferencyjnych warunkach, a stopy procentowe nadal były korzystne. Dziś z groteskowo wręcz rosnącymi kosztami kredytu muszą uporać się wszyscy. Wymieniając walutę online można zaoszczędzić od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu złotych na jednej racie. Sto i więcej złotych rocznie, a przez lat kilkadziesiąt… Nie wiadomo czy i w jakiej formie doczekamy się pomocy państwa „frankowiczom”. Doświadczenie podpowiada jednak, że nie można na nią czekać, trzeba natomiast działać.