
„Nabici we franki” wygrali po raz kolejny w sądzie z mBankiem. Co prawda od ostatecznego zwycięstwa dzieli ich zapewne jeszcze kilka odwołań, ale to już kolejny wyrok, który utwierdza 256 kredytobiorców walutowych w przekonaniu, że ich sprawa jest słuszna.
mBank został pozwany o manipulacje kursem walutowym. Umowa kredytowa z bankiem zawierała niejasne zapisy, które dawały instytucji duże możliwości w kwestii ich interpretacji. Stało się to dla frankowiczów jasne, gdy mBank nie obniżył oprocentowania razem ze spadkiem LIBOR 3M. Sąd uznał, że ustalanie wysokości oprocentowania odbywało się niezgodnie z prawem, mimo figurowania w podobnych umowach „klauzuli zmiennego oprocentowania”. Powinna na jednak precyzować, pod jakimi warunkami oprocentowanie może się zmieniać. Tego umowa z mBanku nie zawierała i to właśnie stało się podstawą pozwu.
Po pierwszych doniesieniach o sądowych sukcesach „Nabitych”, w mediach podniosły się głosy o anulowaniu kredytów walutowych. Scenariusz węgierski, hiszpański czy chorwacki nie spełni się w Polsce, gdyż casus dotyczy tylko mBanku, nie zaś całego systemu (jak np. na Węgrzech). To, co stało się z kursem franka szwajcarskiego po 2008 roku w oczywisty sposób uderzyło w część kredytobiorców, faktem jest też jednak, że spłacalność tych pożyczek w Polsce nadal wygląda nieźle.