
W zeszłym roku na rynku kredytów walutowych działo się bardzo dużo. W momencie, gdy zdaje się, że nieco pod tym względem się uspokoiło, dochodzą niepokojące wieści z Ukrainy.
Pierwszą ważną informacją był pozew zbiorowy kredytobiorców przeciwko mBanku. Zaraz za nią dobiegły wieści z Węgier, Chorwacji i Hiszpanii, gdzie osobom zadłużonym w walucie obcej (przede wszystkim we franku szwajcarskim) pomocy udzielało państwo. Punkt kulminacyjny nastąpił w połowie stycznia tego roku, kiedy kurs franka eksplodował. Odtąd każda rozmowa o kredytach walutowych była niczym stąpanie po cienkim lodzie. Dodatkowy oręż zwolennikom przeliczenia kredytów denominowanych właśnie wręczył ukraiński parlament, gdzie przewalutowano tego rodzaju pożyczki.
Obiektem debaty są tam kredyty w dolarach amerykańskim. Obecnie kurs dolara wyrażony w ukraińskich hrywnach wynosi ponad 20 hrywien. W związku z tym parlament na Ukrainie przegłosował ustawę o przeliczeniu kredytów walutowych po kursie z okresu brania tych kredytów, który wahał się wówczas w granicach 5 hrywien.
Zarówno ukrański bank centralny, jak i ministerstwo finansów z Kijowa są oburzone ustawą. Jej wejście w życie oznacza 100 mld hrywien strat systemu bankowego (wziąwszy pod uwagę dzisiejszy kurs hrywny – 0.18 zł – to 18 mld zł)